Serwis: Dynacord B1001 ’75
Ciekawy wzmacniacz, ale o tym później. Na stół trafił z objawem “bardzo głośnego buczenia”, które nagle pojawiło się w głośnikach podczas próby. Faktycznie, po włączeniu urządzenia (na obniżonym napięciu zasilania i z zabezpieczeniem ograniczającym prąd) słychać było donośny przydźwięk – dokładnie o częstotliwości 100 Hz. Pierwsza myśl to usterka kondensatora w zasilaczu. Konkretny komponent nie był oczywisty ze względu na dość wyrafinowaną konstrukcję sekcji zasilania (topologią przypomina Hiwatta DR201/405), przykładanie sondy oscyloskopowej w każdym miejscu dawało podobny rezultat jednak koniec końców okazało się, że winowajcą był element zaznaczony na schemacie poniżej.
Niestety był to jeden z kondensatorów wielosekcyjnych z mocowaniem nakrętkowym. Możliwe, że dałoby się taki ściągnąć z Niemiec, ale klient potrzebował wzmacniacz “na już”. Pozostało więc odłączyć wadliwą część i umiejscowić gdzieś nową z tradycyjnymi, osiowymi wyprowadzeniami. Opcji zaadaptowania tradycyjnego kondensatora wielosekcyjnego z mocowaniem na uchwycie niestety nie było – za mało miejsca. Po podstawowych pracach naprawczych odłączyłem jeszcze kondensatora C5 (schemat powyżej, death cap) z układu i sprawdziłem prąd spoczynkowy. Ustawione było 35-40 mA przy 750V napięcia anodowego. Zdecydowanie za dużo, to nie klasa A! Tym bardziej, że na schemacie wyraźnie stoi 18 mA na lampę. Wielki plus to możliwość ustawienia biasu dla każdej lampy z osobna. Tak na marginesie, jestem pod sporym wrażeniem wyczerpujących informacji zamieszczonych na schemacie oraz bardzo zmyślnym i porządnym wykonaniu samego wzmacniacza. Zdecydowanie są wart jest więcej niż podpowiada cena rynkowa. Naprawa takiego urządzenia to sama przyjemność.
Wprawne oko pewnie zauważyło na schemacie, na jakich napięciach pracuje wzmacniacz. Bardzo wysokie, 790VDC na anodach, 410VDC na siatkach ekranujących. Dokładnie takie wartości zmierzyłem po zwiększeniu napięcia zasilania do 240VAC, a więc na dokumentacji znów można polegać w 100%. Przy naszym standardowym napięciu zasilania sytuacja wyglądała jak na poniższym zdjęciu.
Myślałem, że to zdecydowany rekordzista jeśli chodzi o napięcie anodowe w produkowanym seryjnie wzmacniaczu instrumentalnym, jednak jeden z czujnych obserwatorów na FB podesłał mi zdjęcie innego niemieckiego wynalazku – LAY Selection 100/200 wyprodukowanego w DDR-ach.