Serwis: Selmer Treble n Bass 50 S.V.
Wzmacniacz przyjechał spod Wrocławia na wymianę kondensatorów oraz leczenie. Objawy: niepokojąco brzmiące “smażeniem się”, trzaski i szumy po rozgrzaniu. Właściciel chciał, aby najpierw powymieniać elektrolity – żeby przekonać się czy pomoże. Nie miałem wcześniejszego doświadczenia z Selmerami i zaraz po wyjęciu wzmacniacza z obudowy wiedziałem, że trochę zbyt optymistycznie wyceniłem tę operację. Taki jest biznes :) Wzmacniacz, jak na pięćdziesiątkę, ma bardzo mocne filtrowanie. W sumie 6 kondensatorów w obejmach, cztery sztuki 100 µF oraz dwie 2×32 µF. To więcej niż w setce Marshalla. Na dodatek w małym chassis wszystko było tak upchane, że aby dobrać się do niektórych elektrolitów trzeba było rozebrać pół urządzenia.
Po wymianie “kondów” problem z przydźwiękami niestety nie ustał, tak jak z resztą podejrzewałem przed wymianą (nic straconego, robota i tak była konieczna). Mało tego, objawy pogorszyły się co akurat mnie zaskoczyło. Wzmacniacz zaczął nawet sam się sprzęgać i wyć. Ale o tym dalej.
Szumy bardzo często są spowodowane starymi, węglowymi rezystorami anodowymi lamp preampu. I tu faktycznie strzał w dziesiątkę, jeden z nich był zupełnie poza specyfikacją. Jako, że prawdopodobnie problem wystąpiłby w przyszłości na pozostałych – wymieniłem wszystkie. W trosce o zachowanie specyficznych zniekształceń jakie dodają do brzmienia rezystory węglowe, skorzystałem z części o zbliżonej specyfikacji (carbon comp -> carbon film). Konkretnie Xicon Carbon Film, z których korzysta Hiwatt w swojej prestiżowej serii Custom. Taki kompromis pomiędzy ciepłem brzmienia, a szumami i trwałością.
Szum załatwiony, pozostał odgłos smażenia i nowe objawy, czyli losowe wzbudzanie się wzmacniacza, charakterystyczne wycie. Po intensywnej analizie doszedłem do wniosku, że winne mogą być rezystory zbijające napięcia pomiędzy stopniami wzmocnienia wzmacniacza. Przydźwięki miały już wcześniej związek z temperaturą (nasilały się z czasem od włączenia) a rozgrzany do 400 stopni grot lutownicy przyłożony do ich nóżek podczas wymiany kondensatorów chyba całkowicie je dobił.
I to był strzał w dziesiątkę. Wszystkie poszły do wycinki, wstawiłem stabilne oraz ciche rezystory metalizowane i wszystkie przypadłości wzmacniacza ustąpiły. Po pomierzeniu napięć doszedłem do wniosku, że spokojnie można przestawić zworę napięcia zasilania na nastawę 225V. Napięcia w układzie podskoczyły do poziomu wzorcowych podanych w schemacie. Te i tak są stosunkowo niskie więc ryzyko nadwyrężenia innych komponentów pracujących przez lata pod mniejszym obciążeniem jest marginalne.
Pozostały testy z instrumentem (wzmacniacz brzmi baaardzo dobrze), pakowanie i wysyłka do klienta.